piątek, 30 maja 2014

Gift Box dla Psiapsiółki!

Ta myśl chodziła za mną od kiedy poznałam Glossyboxa! I oczywiście od kiedy poznałam radość z tworzenia własnych kosmetycznych cacuszków :) Idea boxów jest szalenie sympatyczna: dostajemy pięknie zapakowane pudełko, z naklejkami, wstążkami, papierowym makaronem, bibułkami... no i oczywiście najważniejsze: niespodziankę w postaci próbek kosmetyków z pobudzającym zmysły opisem ich jakże wyjątkowych właściwości!
Czyż może być bardziej genialny pomysł na prezent niespodziankę dla bliskiej nam osoby?


Nie powiem...jest to ogrom pracy! Przygotowanie receptur, etykietek i samego pudełeczka zajmuje wiele godzin i dni pracy...ale zabawa jest przednia!
Postanowiłam pójść wiernie za pomysłem naszych rodzimych boxów i umieściłam w pudełeczku zarówno kosmetyki do pielęgnacji, coś z kolorówki jak i gadżety.
Tak więc otwieramy nasze pudełko...


A w środku...


1) "choco-lip" balsam do ust
2) "fizz-ball" kula do kąpieli
3) "blackberry" cień do powiek
4) "coffee heaven" balsam do ciała
5) "odeur no1" perfumy w kremie


Pomysł i realizacja pudełeczka powstała...o zgrozo! zimą! stąd zimowe akcenty oraz otulające zapachy.
Oczywiście nie obyło się bez wpadek :) Pierwszym zamysłem balsamu do ust była czekolada! Ale dopiero trzecia receptura spełniła moje oczekiwania. Prasowanie własnych cieni do powiek oraz perfumy były moim eksperymentem-co z tego wynikło? O tym opowiem może w osobnej notce. 

Zabawa jak już wspominałam jest wspaniała! Ale największą radością była reakcja obdarowanej Psiapsiółki :) Kochana! z anielską cierpliwością i entuzjazmem testuje moje kolejne dzieła :)
obecnie myślę nad nową kosmetyczną recepturą...3majcie kciuki!








środa, 28 maja 2014

Blog w kratkę pisany! plus kosmetyczne wici: Sylveco!

Oto jestem! blogerka z przypadku...blogerka marnotrawna! Kajam się i kratkę na mym logo umieszczam :) gdyż jest to "blog w kratkę pisany". Może powinnam zmienić nazwę? moja skromna witryna jak pustynia odłogiem leży...
Niestetyż musi tak być-czasem życie przynosi nam nowe wyzwania i trzeba popłynąć z falą lub nawet na fali! i naturalnie dostosować się do tego co niesie ze sobą życie...a niesie poważną rewolucję!!! Brzmi dość enigmatycznie-ale już niebawem z pewnością napiszę coś niecoś więcej :)



Przechodząc do bardziej przydatnych dla ludzkości informacji...czy znacie polską firmę kosmetyczną Sylveco? wspominam o niej zawsze gdy mam ku temu okazję gdyż należy promować nasze polskie kosmetyczne perełki!

źródło: sylveco.pl

Cudowna współpraca z naturą, piękne składy kosmetyków-nie będę się rozpisywać o tym-o czym możecie przeczytać na stronie producenta: <click! Znajdziecie tam szczegółowe opisy produktów oraz ich składników.
Firma pięknie i z pasją się rozwija, nie pozostaje obojętna wobec klienta (można nawiązać kontakt i zadać nurtujące nas pytania :)-wiem z autopsji). I nie! nie jest to notka sponsorowana wbrew pozorom!

Wybaczcie, nie będę wklejać tutaj zdjęć moich zużytych sylveco'wskich perełek! Nie ma takiej potrzeby.
Moim "KWC" jest krem brzozowo-nagietkowy z betuliną. Absolutny hit-który rozprawił się szybko z koszmarną skórną alergią, która wyskoczyła mi przy suplementacji witaminowej.
Z resztą zobaczcie sami, co piszą o nim "wizażanki": <click!
Natomiast lekkie kremy z ichszej linii produkcyjnej świetnie sprawują się jako kremy bazowe pod makijaż!

Ostatnio producent zaskoczył wiernych klientów nowościami m.in. kosmetykami do pielęgnacji włosów.
Moim "must have" stał się szampon pszeniczno-owsiany.
Skład przemawia sam za siebie: Woda, Glukozyd laurylowy, Betaina kokamidopropylowa, Miód, Glukozyd kokosowy, Panthenol, Proteiny owsa, Proteiny pszenicy, Guma guar, Kwas mlekowy, Benzoesan sodu, Olejek z trawy cytrynowej.
I właśnie ww. olejek z trawy cytrynowej wyczujemy zanurzając nos w oparach z butelki :)
Jednym słowem: Polecam! Szampon świetnie pielęgnuje włosy i co ciekawe i niespotykane-jest to produkt, który mogę zastosować samodzielnie bez odżywki i nie mam problemu z rozczesaniem, matowością, wysuszem. Idealny na "dzień leniwca"! Oczywiście to zależy wszystko od kondycji włosia-nie możemy oczekiwać, że wypalone rozjaśniaczem lub prostownicą włosy w cudowny sposób odbudują swoją strukturę :)
Dla włosów, którym nie straszne jest obciążenie-z pewnością fajną alternatywą byłby balsam myjący z betuliną. Ja do testów raczej nie przystąpię-gdyż jest to kosmetyk zbyt bogaty w dobro-dla mojego cienkiego włosia.

Co tu więcej pisać? Wypróbujcie sami! Pozdrawiam serdecznie!
Kraciasta!





piątek, 14 lutego 2014

Handmade jak "Garnier Awokado & Karité"???

Przed nami kolejna włosowa kontynuacja :) Nie będzie to może analiza wyczerpująca temat aż do samego dna-możliwe jednak, że tematyka zainspiruje którąś z przypadkowych czytelniczek do dalszych przemyśleń lub do działania (nie mam złudzeń-że to raczej my-dziewczyny bawimy się w takie dywagacje:))!
Odżywka L'Oreal > Garnier z serii Ultra Doux z olejkiem awokado oraz masłem karité jestkosmetykiem  uznawanym za "KWC" na "wizażu" >click!-czyli internetowe kosmetyczne guru opiniotwórcze:)
Poszukując najlepszego rozwiązania dla moich włosów na detoksie silikonowym-nie mogłam nie wypróbować owego cudu!

Jakie są moje wrażenia?
Kosmetyk faktycznie spełnia obietnice producenta-włosy łatwo się rozczesują, są miękkie i błyszczące. Jednakże pozostawiona dłużej niż na krótką chwilę po myciu-szalenie obciąża moje włosy. Tuż po wysuszeniu wyglądają na nieświeże i zbijają się w strąki. Minimalna ilość produktu radzi sobie doskonale.
Czy zatem odżywka warta jest zachodu? Tym bardziej, że kosmetyki Garnier trafiły na moją czarną listę z powodu niepewnego stanowiska firmy wobec polityki testowania na zwierzętach. 

(btw. polecam bloga z ciekawymi artykułami do przemyślenia >click! Nie jesteśmy w stanie dowieść całej prawdy o okrucieństwie przemysłu kosmetycznego i ogarnąć tej tematyki-warto jednak tej prawy świadomie poszukiwać)


Mogłabym się z pewnością bez niej obejść- jednakże gdy w me ręce trafił produkt w postaci bazy organicznej do odżywki do włosów producenta SUNNIVA MED, pierwszą moją myślą było stworzenie alternatywnej wersji kultowego Awocado&Karite:)





Zerknijmy na tabelki INCI:



Trochę zaskoczyła mnie ta anliza:) Okazuje się, że podstawą odżywki Garnier nie jest olej awokado ani masło shea (karite)-lecz jeden z tańszych olejów wykorzystywanych w produkcji kosmetyków-olej palmowy (również kontrowersyjny składnik ze względu na ochronę praw zwierząt). Na czwartej pozycji znajdziemy drażniący konserwant, który w kosmetykach znajduje się w dopuszczalnym stężeniu max 0,1%. Oznacza to dla nas, że otagowane na etykiecie głównej awokado i karite są raczej figurantami niżeli substancjami czynnymi. 
Natomiast baza organiczna jest bogata w różnorakie oleje wysoko w składzie m.in na pierwszym miejscu wyliczanki masło shea. Postanowiłam zatem dodać jedynie ok.5% brakującego oleju z awokado, który najprawdopodobniej uplasuje się gdzieś na miejscu różowego łańcuszka. Pozostałe składniki bazy są już na swoim miejscu:)


Powyżej widzimy porównanie produktów (po lewej stronie Garnier po prawej odżywka na bazie). Kolejna fotka ukazuje ukręcony produkt w słoiczku (kolory odrobinę są przekłamane). Nasz handmade nie posiada tak klarownej konsystencji-raczej jest to postać emulsyjna. Z pewnością pomogłoby dodanie jakiegoś zagęstnika. Nie znajdziemy tutaj również substancji zapachowych i barwników jak w oryginale. Oczywiście moglibyśmy je dodać-po co? nie wiem:)

Jakie są moje wrażenia?
Przykładem reklam szamponów do włosów z lat '90-tych nałożyłam odżywkę Garnier na jedną połowę głowy, drugą połówkę włosia pokryłam handmadem:)
Potraktowałam je z należytą uwagą sprawiedliwie-czas nakładania (krótka chwila) i spłukiwania był taki sam, jak również rozczesywanie i suszenie w takich samych warunkach testowych:)
Wyniki testu:
Odżywki wypadły bardzo podobnie jesli chodzi o łatwość rozczesywania, miękkość i odżywienie. Jednakże o zgrozo!-nowo ukręcona odżywka na bazie jeszcze bardziej obciążyła i posklejała moje włosy:)
Nie było to wielkim zaskoczeniem-gdyż olej awokado jest bardzo treściwy jak również baza jest bogata w wartościowe składniki.
Przypomniałam sobie jednak o sposobie mycia włosów metodą odżywka+mycie w tej kolejności. To był strzał w 10tkę! Zastosowałam oczywiście łagodny szampon dziecięcy, który nie wymywa z włosów całego dobrodziejstwa odżywki. Włosy są odżywione, idealnie dociążone, nie puszą się!
Myślę też, że odżywka mogłaby się sprawdzić dla dziewczyn stosujących metodę "OMO" ze względu na substancję myjącą (coco-glucoside), którą znajdziemy w składzie bazy. Nie mam jednakże doświadczenia na tym polu-więc byłabym raczej słabym recenzentem:)

Czy warto?
Oczywiście, że warto! Jeśli tylko mamy ochotę na kosmetyczną zabawę bez konieczności zakupienia długiej listy komponentów, warto skorzystać z tzw. gotowca. Do bazy możemy dodać ulubione składniki wg. podanego na etykiecie schematu i kreować w szybki sposób swoje unikatowe kosmetyki. Produkt możemy zakupić w sklepie BliskoNatury. Znajdziemy tam przykładowe receptury kosmetyków. Możemy również nabyć bazę kosmetyczną do stworzenia balsamu do ciała oraz bazę myjącą, co również może być ciekawym eksperymentatorskim doświadczeniem:) 








sobota, 1 lutego 2014

Się dzieje! Rak'n'roll !!!

Pamiętacie może głośną kampanię przekazania 1% swojego podatku pt. "Zbieramy na cycki, nowe fryzury i dragi"? Założycielka fundacji Magdalena Prokopowicz chciała zmienić schemat myślenia na temat choroby nowotworowej. Magda zmarła po 8-letniej walce z rakiem w 2012 r. jednakże nie chciałabym napisać tutaj, że przegrała tę walkę. Zostawiła fantastyczny projekt, który jest kontynuowany przez wspaniałych ludzi z fundacji "Rak'n'roll Wygraj Życie".

W poprzednim wpisie >click! obiecałam wspomnieć dlaczego zdecydowałam się na tak dużą włosową metamorfozę. Nie miałam tego w planach, chciałam co najwyżej podciąć jakieś max 10-15cm włosów dla odświeżenia fryzury. Wtedy jednak przyjaciółka przypomniała mi, że istnieje akcja "Daj włos!".
Już wcześniej myślałam, że to świetna kampania i że mogłabym wziąć w niej udział. 
Na stronie fundacji możemy przeczytać, że warunkiem włosowej dotacji jest minimalna długość 25cm i dobra kondycja włosów (włosy mogą być farbowane, jednakże nie rozjaśniane). Wraz z włosiem oddajemy również podpisane na rzecz fundacji oświadczenie, które znajdziemy wraz z zasadami i instrukcją ścięcia włosów pod tym adresem: >click!
Wbrew pozorom 25cm nie jest wcale dużą wartością. Pamiętajmy, że jedna peruka z naturalnych włosów powstaje z 4-5 darowizn, jak przy każdej produkcji pozostaje dużo tzw. spadów materiału. Ceny krótkich peruk kształtują się od 2000 zł w górę zatem gra jest warta zachodu!
Do akcji przyłączyły się zakłady fryzjerskie z całego kraju, które oferują pomoc w prawidłowym strzyżeniu oraz wysyłce włosów do fundacji. Wiele z nich zadeklarowało darmowe usługi fryzjerskie dla uczestników kampanii! Tak było również w moim przypadku i w porozumieniu z fryzjerem postanowiliśmy, że uda nam się wyrzeźbić ok 30cm z mojej głowy i zachować kilka piórek, które spokojnie sobie odrosną:)


Nie będę ukrywać, że to niesamowite uczucie! Gdy dajemy coś z siebie-pozytywna energia powraca do nas ze zdwojoną siłą!!! Sympatycznym gestem od Fundacji był list z podziękowaniami zakończony słowami:
"Miłość to jedyna rzecz, która się mnoży, kiedy się ją dzieli". Nic dodać, nic ująć. Może tylko tyle...taki banał... było warto!!! Zachęcam gorąco!

środa, 29 stycznia 2014

Włosomaniaczka...czy to ja?

Oto ja-blogerka marnotrawna, która powraca po dłuższej przerwie. A powracam z tematem, do którego przygotowywałam się już od czerwca zeszłego roku :) Wtedy to powstała pierwsza dokumentacja zdjęciowa do wpisu włosowego. 

Zawsze uważałam,że mam tzw. "niezłe włosy". Przeszły w moim życiu sporo metamorfoz-od ścięcia "na chłopaka" po ciągnące się za pośladki zasłony włosia. Od domowego rozjaśniania na kurczaka po całkowite zdjęcie koloru plus platyna. Nie zapominajmy o latach codziennego suszenia suszarką oraz prasowaniu prostownicą. Przez kilka lat odchorowywałam te eksperymenty-i mogłam już pochwalić się odrośniętym włosiem, które jak mi się zdawało-było kwintesencją naturalnego piękna ;););) 
Na początku mojej podróży po blogosferze nie w sposób się było nie natknąć na blogi włosomaniaczek. Początkowo myślałam, że to zupełnie nie moje progi. Olejowanie? Wcierki? Analiza składu kosmetyków? "Bezedura!" Ale los chciał, że wciąż przed oczami jawiły mi się włosomaniacze profile. Zaczęłam zatem zaglądać do koleżanek blogerek...i wpadłam. Moje "niezłe włosy" w porównaniu do wypięlęgnowanych włosów wszelkiej maści i tekstury wyglądały jak miotła!
Trzeba było przystąpić do intensywnej terapii!


Charakterystyka włosia przypadkowej blogerki:
1) długie i "proste" (ha-o tym nieco później! :))
2) średnio lub niskoporowe
3) ze skłonnością do puszenia się
4) gęste ale cienkie (zwykłam je określać jako nić pajęcza)
5) kolor: mysi blond, ciemniejący coraz bardziej z roku na rok (charakterystyczne dla typu urody "lato")
6) nie są podatne na układanie, żyją własnym życiem

"Przypadkowa włosomaniaczka": 3, 2,1...start!
Zauważyłam, że większość początkujących włosomaniaczek w natłoku informacji rozpoczyna reanimację głów swoich poprzez dwa podstawowe działania:
-eliminację silnych i drażniących detergentów,
-eliminację złowrogich silikonów
-próby olejowania wszelkimi opisywanymi sposobami
Takie też były moje pierwsze kroki. Ku mojemu przerażeniu dzień pierwszy-po odstawieniu moich silikonowych ulubieńców odsłonił prawdę o moich włosach. Zdarte przez detergenty jak na tarce, matowe, puszące się bez umiaru-po usunięciu oblepiaczy i uzupełniaczy, w kolorze bliżej nie określonym. 
Na dobry początek postanowiłam oddać fryzjerowi 15cm moich włosów:)

Poniżej czerwiec 2013
lewo: pierwszy dzień bez silikonów, ostre cięcie :)
prawo: stan po fryzjerze i jego prostownicy

Całe szczęście test oleju kokosowego-który miał ujawnić porowatość moich włosów nie wyszedł najgorzej :) Zaczęłam zatem moją przygodę z olejowaniem metodą talerzykową. Stosowałam głównie olej kokosowy lub olej Vatika na suche włosy i zostawiałam w zaplecionym warkoczu na całą noc średnio co 3 dni. Przed myciem nakładałam odżywkę bez silikonów by wchłonęła resztki oleju. Następnie standardowe mycie szamponem bez slsów w składzie plus lekka, również bezsilikonowa odżywka.
Eksperymentalnie stosowałam również mycie naturalnym mydłem, płukanki octowe, płukanki z siemienia lnianego, odżywki na bazie naturalnych składników. Okazało się jednak, że w moim przypadku prostota pielęgnacji włosów jest najbardziej wskazana. Bogate odżywki stosuję obecnie bardzo rzadko by nie obciążały moich włosów zaś mycie mydłem naturalnym stosuję od czasu do czasu jedynie na skalp-przed zastosowaniem delikatnego szamponu. Jest to fantastyczna ulga dla skóry głowy i niweluje niewielkie stany zapalne.
Oczywiście kolejnym eksperymentem, wobec którego przypadkowa włosomaniaczka taka jak ja nie mogła przejść obojętnie było farbowanie włosów henną:) Zastosowałam metodę nakładania utlnionej przez noc henny z dodatkiem odżywki bezsilikonowej na mokre włosy (ok 2h). Przed pierwszym myciem (po min 2 dniach) nałożyłam bogatą odżywkę.

Poniżej lipiec 2013
lewo: stan włosów przed farbowaniem po miesiącu od zmiany pielęgnacji
prawo: włosy 3 dni po farbowaniu henną (1/2 cassia khadi+1/2 jasny brąz khadi) 

Efekt był fantastyczny! Włosy miękkie w dotyku, odżywione, mieniące się w słońcu! Z pewnością powtarzałabym taki zabieg częściej gdyby nie fakt, że jako typ urody lato kompletnie zapomniałam, że nie do twarzy mi w zbyt ciepłych odcieniach :):):):):) Słoneczna tonacja gości na mych włosach do dziś, jednakże rudości, które widać na zdjęciach całe szczęście z czasem się wypłukały.

Po eksperymencie z henną nadal stosowałam przyjęty plan pielęgnacyjny. Stan moich włosów we wrześniu 2013 prezentował się następująco: na lewo...

...a w październiku na prawo! dziki szał! totalne ostre cięcie z cieniowaniem, które odsłoniło najprawdziwsze oblicze moich włosów! Utajona fala! oto ja :) 
Zawsze określałam moje włosy jako proste, wypierając ze świadomości to,że są falowane:)
A jakie mają być?-skoro dzień w dzień po myciu na uparciuszka rozczesuję je na prosto i w ten sposób również ze szczotką suszę suszarką:) 
Wiedziałam oczywiście,że mają tendencję do puszenia się, w stanach wzmożonej wilgotności zaczynają się dziwnie zachowywać, przy skroniach skręcają mi się loczki zaś wychodząc z morza w krajach arabskich-słyszałam za sobą okrzyki "Shakira habibi!" :):):)
(Shakira-piosenkarka, która swojego czasu słynęła z długich falowanych blond włosów-przyp.red.)

Co skłoniło mnie do tak drastycznej metamorfozy? O tym już niebawem...

edit: niebawem pojawiło się tutaj: >click!

Tymczasem podsumowanie:)
Włosomaniaczka-czy to ja? Myślę, że do miana włosomaniaczki sporo mi jeszcze brakuje:) Jednakże zmiana pielęgnacji uświadomiła mi jak moje włosy wyglądają w rzeczywistości i jakie mają potrzeby.
Widać gołym okiem na powyższych zdjęciach, że moje włosy przeszły sympatyczną metamorfozę pomiędzy czerwcem a październikiem. Staram się wciąż stosować pielęgnacyjny plan minimum, który tak bardzo przysłużył się mojej głowie:)
Wiem już, że silne detergenty sukcesywnie niszczyły moje delikatne włosy. Dziś nadal myję głowę delikatnymi szamponami. Zrezygnowałam z ciężkich silikonów, nie boję się jednak zastosować od czasu do czasu kosmetyków z silikonami lotnymi lub zmywalnymi łagodnymi śodkami myjącymi. Co do olejowania... polecam zdecydowanie! Każdy musi określić swoją własną metodę oraz rodzaj oleju jaki służy jego włosom. Ja czasowo z powodów wkradnięcia się do mego życia lenia śmierdzącego poszłam na łatwiznę i od czasu do czasu stosuję bogatszą odżywkę zamiast olejowania:):):)

Poniżej jeszcze przedstawię Wam moich codziennych ulubieńców:
-szampon pielęgnacyjny dla dzieci Hipp
-odżywka nawilżająca do włosów suchych i zniszczonych Isana
-odżywka w kremie na bazie protein mleka Bioetika Natural4
-kokosowy olej do włosów Dabur Vatika
-jedwab w płynie Green Pharmacy

A jak tam Wasze włosomaniacze przygody?
:)









 

blogerkazprzypadku Template by Ipietoon Blogger Template | Gadget Review