piątek, 29 listopada 2013

Mikołajowe rozdanie u Angel +notka rozgrzeszająca!

Tak na dobrą sprawę to fantastyczne rozdanie, w którym możecie wziąć udział tutaj:
jest dla mnie takim małym pretekstem do samobiczowania z okazji mojej listopadowej nieobecności na blogu mym przypadkowym. Zwyczajnie w świecie-słabość jest rzeczą ludzką i przypadkową również i takowa słabość mnie-zdrowotna dopadła. Nie miałam siły na wdrożenie moich blogowych pomysłów, spora kolejka wpisowa już się ustawiła. Pozostałam czynna jedynie jako obserwator:)
Jednakże jak tylko wyjdę na prostą, będę wojować dalej dla tych kilku moich oficjalnych i nieoficjalnych przypadkowych czytelników i dla siebie samej oczywiście:)

Wracając do sedna sprawy-a sedno to jest bardzo sympatyczne!
Angel z KosmetykiBezTajemnic jest jedną z moich ulubionych blogerek ze świata, w którym my-kobiety czujemy się jak ryby w wodzie, czyli ze świata kosmetycznych szaleństw!
Bardzo rzeczowe recenzje, wnikliwe analizy składów kosmetycznych, bez owijania w bawełnę a do tego doskonały kontakt z czytelnikami stanowią o tym,że jest to obserwatorska pozycja obowiązkowa!

A Mikołajowe rozdanie? No cud, miód...
Znacie kosmetyki Put&Rub? czeka nas świąteczna niespodzianka od producenta!
Czy któraś z nas nie słyszała jeszcze o rozsławionej drogerii niemieckiej "DM"?
Angel osobiście przytarga do nas 3 wybrane "dm-owskie" produkty, jeśli tylko napiszemy swój list do św. Mikołaja i zamieścimy go na czas w komentarzu na blogu!
Genialne!


Podejrzewam, że do 12 grudnia zgłosi się nieziemska ilość uczestników rozdania, ale nadal warto!
Powodzenia!
:)

czwartek, 31 października 2013

1st time: "Carving dyniowy"!!!

Dziś moi drodzy mamy tzw. "Halloween"!
Jak moglibyśmy zapomnieć... co roku telewizje śniadaniowe oraz programy informacyjne jak również media wszelakie rozważają "problem": czy to "narodziła się nowa świecka tradycja" czy też dajemy upust niebezpiecznym okultystycznym praktykom (tak, tak... tak to też nazwane zostało przez księdza w telewizyjnym wywiadzie sic!). Zjawisko to również jest rozpatrywane jako obrazę dla następującego po nim ważnego święta w naszej kulturze a mianowicie Dnia Wszystkich Świętych. Ja sugerowałabym rozwagę...dwie daty w kalendarzu, dwa osobne wydarzenia. Jest czas na świętowanie i czas na zadumę...jest czas na wszystko.
Jest również czas...na dyniowy carving-czyli dyniowe wycinanki po raz pierwszy:)

Zawsze chciałam przygotować takiego warzywnego potworka, nie wiem co mnie powstrzymywało. Przecież jak mówią: "chcieć to móc!". Zatem oto jesteśmy: ja, 2 dynie, 2 stare noże-bynajmniej nie specjalistyczne (bo takowe istnieją oczywiście) i chęć tworzenia!
Nie będę się rozpisywać i rozkładać całego procesu na czynniki pierwsze. Po totalnej kuchennej rzezi i stracie w postaci mojej ulubionej turkusowej podkładki pod talerze (czemu nikt mi nie powiedział, że dynia farbuje wszystko wokół?)-oto efekty:

w sztucznym świetle
ze świeczuszkami

Zabawa była świetna. Jak widać moje dynie wyglądają raczej dobrotliwie niżeli szatańsko.

I żadna dyniowa rzeźba nie zdoła wyprzeć wagi jutrzejszego święta. Bo bliskich, którzy odeszli mamy w sercach na zawsze...

piątek, 25 października 2013

Wici kosmetyczne: hean!

Na moim blogu zrobiło się ostatnimi czasy bardzo kosmetycznie :) Cóż poradzić-wychodzi ze mnie typowa "baba", której oczy błyszczą się na widok kosmetyków jak sroce na błyskotki :)
Postanowiłam podzielić się szybkim wrażeniem nt. polskiej marki Hean.
Muszę przy okazji wskazać winowajczynię: >click!
Swatche burgundowej szminki hean spowodowały silne pragnienie jej posiadania!
Dlaczego postanowiłam rozesłać dalej wici? Przeczytajcie...

Marki Hean nie znajdziemy w popularnych dużych drogeriach. Właściwie to musimy przygotować naszą anielską cierpliwość i ze święcą w ręku wyruszyć na poszukiwania po małych sklepikach kosmetycznych. Czy takowy znalazłam? A i owszem...kilka produktów marki na krzyż, stare-zdekompletowane testery i zaskoczenie sprzedawcy pytaniem o poszczególne kolekcje :) 
Minus wielki! ale od czego mamy sprzedaż internetową?:)
I tutaj pojawia się meritum tego posta-czyli pozytywne zaskoczenie obsługą klienta w sklepie internetowym Hean: >click!

Spróbuję szybko i na temat: bo tak też wyglądała cała transakcja! Wrzucamy produkty do koszyka, wybieramy sposób płatności i dostawy i czekamy na przesyłkę. W międzyczasie jesteśmy na bieżąco informowani o statusie przesyłki. 
Plusy:
-"dobre bo polskie"
-sklep współpracuje z paczkomatami (preferuję taki sposób dostawy)
-mamy możliwość zakupienia 5 szt. próbek wszelakich -świetna sprawa! każda za 1zł!!!
-szybka i rzetelna obsługa
-niskie ceny przy dobrej jakości produktów
-promocje!
.....
:) gratisy!
Minusy:
-brak możliwości organoleptycznego testowania-tego argumentu sprzedaż wysyłkowa nie jest w stanie nam na razie przebić :) może za jakiś czas...;)




Moja lista zakupów:
-Pomadka do ust City Fashion *156 Burgundy (w promocji "Tydzień szminek" 9,99zł regularna cena 13,99zł) pierwsze wrażenia: świetna pigmentacja, piękny kolor, dobra jakość
 -Pomadka do ust City Fashion *153 Iced Rose (w promocji "Tydzień szminek" 9,99zł regularna cena 13,99zł) pierwsze wrażenia: naturalny, codzienny odcień
-Eye Liner w pisaku Hypno Style *czarny (11,99zł) pierwsze wrażenia: wygodny w użyciu, trwały, można wykonać cienką kreskę
-Próbka-Lip Gloss Pearl&Minerals *151 (1zł!!!) pierwsze wrażenia: piękny zapach truskawkowego milkshake :)

Gratisy-i tutaj przyszło wielkie zaskoczenie: w mojej paczce znalazły się 2 pełnowymiarowe produkty:
-Maskara BOOM Lashes *czarny (13,99zł) pierwsze wrażenia: sentymentalna podróż: tradycyjna szczoteczka jakiej nie stosowałam już od wielu lat :)
-Lakier do paznokci Colour Obsession *kolor niezidentyfikowany (wiem, że jest to kolekcja, której nie znajdziemy już w regularnej sprzedaży) barwa ciemnoturkusowa-dla mnie jak znalazł!
*informacja dla klientów małej wiary: produkty gratisowe posiadają długi termin ważności :):):)

Szminka Iced Rose i Eye Liner w pisaku były zamówione jako prezent. Wiem, że przy kolejnych zakupach Eyelinery trafią również do mnie. Ponoć grafitowy również jest niczego sobie.


Polecam zdecydowanie! (i nie-nie współpracuję z marką "Hean":)) warto wspierać polską produkcję, ceny sprzyjają testom-a możliwe, że odkryjemy kosmetycznego ulubieńca! 


edit dla Taniki:)
Jak dobrze zauważyła Angel na swoim blogu-gdy wymieniałyśmy się komentarzami nt. heanowskiej mascary-ma ona dość suchą, treściwą konsystencję. Nie każdemu może takowa pasować, jednakże taka forma tuszu umożliwia wyraźne pogrubienie i wydłużenie rzęs. Jak widać na poniższym obrazku jest to zauważalne. Za sprawą tradycyjnej szczoteczki tusz grubo pokrywa rzęsę jednocześnie ją podkręcając:)
Jeśli zatem lubicie tradycyjne rozwiązania-warto sięgnąć po  BOOM Lashes. Jeśli jednak lubicie sprężyste, wyraźnie rozdzielone rzęsy o naturalnym wyglądzie-tutaj niezawdone są szeroko rozstawione, lateksowe szczoteczki i rzadsza konsystencja mascary.




wtorek, 22 października 2013

Szybki przypadkowy wpis dla Angel:)


Ten wpis miał być tylko tymczasowy:) Z recenzji >click! Angel lakieru Wibo Wow Sand Effect wywiązała się między nami rozmowa w komentarzach, dotycząca również całkiem przypadkowego lakieru Catrice.
Dorwałam moją sztukę w drogerii Natura zauroczona pięknym kolorem fioletu z mini niebieskimi drobinkami.
"14 Purple Reign"

Na stronie producenta lakier prezentuje się tak >click!
Jakież było moje zaskoczenie, gdy zamiast pięknego fioletu na moich paznokciach pojawił się...granat!:)
Granat został dodatkowo upstrzony wszelkimi możliwymi fakturami tkaniny (uwaga-nie radzę robić sobie z nim popołudniowej drzemki). Sytuację tę uratowałam cienką warstwą lakieru Lovely Blink Blink nr2.

Angel nie dawała wiary mym catrice'owym-granatowym wywodom (też bym nie uwierzyła-na internecie są piękne swatche tego lakieru-który wygląda tak jak producent przykazał-czyli fioletowo!!!:))
Zatem zabrałam się za cykanie zdjęć:)

fotka nocna
fotka dzienna

fotka dzienna nr2

Zaczęłyśmy się zastanawiać co może być powodem takiego stanu rzeczy. Angel zapytała o bazę i top coat.
Zmyłam więc kilka paznokci żeby dalej poeksperymentować:)

testy z catrice

Myślę, że powyższa fotka jest rozwiązaniem zagadki :) Niezależnie od dodanej bazy lub top coat- lakier catrice z każdą dodatkową warstwą traci odcień fioletowy na rzecz granatowego. Jak widać jedna warsta-nie jest wystarczająca do pokrycia płytki bez brzydkich prześwitów. Dwie warstwy również pozostawiają wiele do życzenia-choć myślę, że wprawna mani-maniaczka mogłaby już pozostawić paznokcie w takim stanie. Trzy warstwy to już czysty, ciemny granat:)
Jak to się dzieje zatem, że swatche znalezione z wujkiem google są tak pieknie jasnofioletowe? Nie mam pojęcia:) Wiem, że Angel została skuszona do własnego eksperymentu z "14 Purple Reign"...czekam z niecierpliwością :) 
Być może któraś z blogerek również zechce się przyłączyć do naszych testów? ;)

poniedziałek, 21 października 2013

edit: Glossybox! by Kasia Tusk


Tak, tak... wrześniowy Glossybox miał być moim ostatnim-przynajmniej na jakiś czas:) Jednakże Kasia Tusk, czyli październikowa ambasadorka boxa powiodła mnie na pokuszenie tak skutecznie, że przedłużyłam subskrypcję wyjątkowo jeszcze o jeden miesiąc.
Myślę, że w dużej mierze zaważyła tzw. asekuracja przed pluciem sobie w brodę. Często jak umawiamy się z przyjaciółką do restauracji-zamawiamy to samo- żeby potem żadna z nas nie poczuła, że ma gorzej na talerzu :):):) Tutaj-spodziewałam się wyjątkowego boxa- i nie chciałam później lizać loda przez szybkę-czytając na innych blogach, że coś wyjątkowego mnie ominęło;)

Moja paczuszka zjawiła się późnym wieczorem, zatem musiałam omijać szerokim łukiem newsy pojawiające się w tym dniu na zaprzyjaźnionych blogach:) A po rozpakowaniu paczuszki-uśmiałam się sama z siebie :)
Pisałam poprzednio, że peelingi drogeryjne mogą dla mnie nie istnieć-w boxie znalazły się aż dwie sztuki:)
Jak wiecie z poprzedniego posta-również lakiery do paznokci poszły u mnie ostatnio w odstawkę na rzecz pielęgnacji paznokci. Lakieru do włosów w ogóle nie używam zaś krem brązujący o tej porze roku jest w mojej kosmetyczce zupełnie zbędny:) Płyn micelarny-znam, więc nie będzie dla mnie przetarciem niezbadanych kosmetycznych szlaków. Czyżby box okazał się dla mnie totalną klapą? Po kilku dniach testów-już wiem, że ta wersja pudełka może zaskarbić nawet moją sympatię. Więcej szczegółów znajdziecie poniżej...



1) Bioderma Sensibio H2O- płyn micelarny. Ten produkt był pierwszym płynem micelarnym, który mi się spodobał pod kątem skuteczności oczyszczania. Zmywa doskonale wszelaki makijaż, można go zakupić w aptekach (w których również można poprosić o jego próbki). Mój poprzedni micel skończył się w dniu dzisiejszym-zatem nie mogę dłużej narzekać na jego obecność w pudełku:)
2) Golden Rose Lakier do paznokci Rich Color. W moim boxie znalazł się kolor nr 45 o barwie rubinowej. Pomyślałam-masz ci los-żeby go przetestować muszę zerwać nałożony na siebie szlaban lakierowy. Mało tego- nie mam obecnie żadnej bazy-bo poprzednia wraz z czosnkiem >click! znalazła się w koszu a lakier wykazywał tendencję do barwienia płytki. Następnego dnia w świetle dziennym buteleczka ukazała "rich color":) Drobne, różnobarwne drobinki w kolorze różu i złota nadawały głębi rubinowej substancji. Tak też się skończył mój lakierowy detoks i po zakupieniu bazy, lakier znalazł się na moich paznokciach:) Namawiam do organoleptycznego przetestowania tego koloru, bo poniższa fotka nie oddaje rzeczywistości w pełnej krasie:) Zalecam też użycie top coat mimo wszystko.
3) LOVE ME GREEN Organic Energising Face Peeling. Nie mam wyjścia. Muszę zacząć stosować "kupne" peelingi-przynajmniej do wykończenia tych, które znalazły się w boxie. Marka "Love me green" zawsze mnie interesowała, troszkę mniej interesowały mnie już ceny tych produktów:) Peeling twarzowy jest bardzo sympatyczny, delikatny. Z pewnością nie musimy się obawiać nawet przy wrażliwej cerze. 
Miłośniczki peelingów z pewnością są zadowolone ze zdobyczy.
4) PALMER'S Brązujący balsam do ciała. Ten produkt pozostanie dla mnie chwilowo jedną wielką niewiadomą. Moje ciało nie potrzebuje teraz osnucia brązem. Nawet ja sama nieczęsto je oglądam-bo zabezpieczam się szczelnie warstwami odzieży lub puchowej pierzyny :) Czekamy na wiosnę:)!
5) PAT&RUB BY KINGA RUSIN Cukrowy scrub do ciała - żurawina i cytryna. Ooo...no marka Pat&Rub wisiała na mojej wishliście od dawna-ale nie była zwizualizowana w konkretnym produkcie. Pierwsza myśl: "szkoda, że to peeling" :) Natomiast Kasia Tusk pisze o nim: "Ten scrub ma oszałamiający zapach, a do tego świetnie działa na skórę. Po jego użyciu nie potrzebuję już balsamu lub masła, ponieważ moja skóra jest świetnie nawilżona i gładka" I wiecie co? Podpisuję się pod tym opisem wszystkimi wygładzonymi i nawilżonymi kończynami. Ten peeling jest świetny a zapach...znacie może angielski deser "lemon curd"? This is it! Polecam! (deser również:)) Mój apetyt na Pat&Rub został zaostrzony.
6) Wella Professional Stay Styled Finishing Spray. Nie znam się kompletnie na lakierach do włosów. Jeszcze tydzień temu zastanawiałabym się nad jego alternatywnym użyciem. Jednakże w okolicach mej głowy nastąpiły potężne zmiany-o czym napiszę już wkrótce i lakier znalazł jednak swoje miejsce na kosmetycznej półce. Myślę, że spełnia przypisaną mu rolę. Ot tyle w temacie :)


Zawartość pudełka może i nie wpływa na częstotliwość bicia mojego serca...ale jest fajną, codzienną podstawą kosmetyczną:)

kolor nr 45
ps. Zauważyłam, że w recenzjach blogerek pojawia się stanowisko dotyczące autorki październikowego boxa. Nie może być inaczej. Kasia Tusk wzbudza kontrowersję każdym swoim artykułem, zdjęciem czy kichnięciem w blogosferze i poza nią. Osobiście myślę, że to genialne! Wierni "hejterzy" bloga Kasi nabijają kabzę tej skądinąd moim zdaniem sympatycznej i zdolnej dziewczyny.
A wszystko to oczywiście "Wina Tuska" jak mówią ;)
(wybaczcie-nie mogłam się powstrzymać od powyższego "betonowego" żartu)

źródło: Henryk Sawka (rysunek nr 16106 w galerii: rysunki.sawka.pl)
:)






środa, 16 października 2013

Testuję z blogosferą! Czosnkowa odżywka i jak to się skończyło...Regenerum!

Kiedy pierwszy raz ujrzałam w sieci wzmiankę o czosnkowej odżywce do paznokci-pomyślałam: "czosnek-cud", z pewnością jest to pomysł nietuzinkowy. Przy kolejnej recenzji z "ochami i achami"- wiedziałam, że nie mogę pozozstawić tego pomysłu bez realizacji. Zatem przedstawiam Wam moi drodzy test odżywki do paznokci z dodatkiem czosnku...

Czosnek jak wiadomo posiada szerokie spektrum prozdrowotnościowe, zatem obietnica zdawała się nie być wyssana z palca.
Wykonanie jest niezwykle proste: do zwykłej odżywki do paznokci lub transparentnego lakieru skrajamy obrany ząbek czosnku. Po 24h lub po tygodniu czasu (w zależności od wersji) mamy gotową odżywkę, która zrobi naszym paznokciom dobrze :)
Czosnkowe obietnice:
-wzmocnienie
-przyspieszenie wzrostu
-ochrona przed stanami grzybicznymi

Wybrałam pierwszą lepszą odżywkę do paznokci "Lovely" ( Strongly Regenerating Nailcare) i ochoczo wkroiłam sztuk ząbków: jeden. Odstawiłam do "przegryzienia". 


Efekt?
Nie jestem w stanie napisać tutaj nic konstruktywnego! Zapach odżywki powalił mnie na kolana i wywalił wszystkie zmysły do góry nogami. Muszę tutaj szybko wtrącić-że nie jestem z tych wrażliwców, którzy wzdrygają się na sama myśl o brzydkim zapachu. Wszelkie fizjologiczno-organiczne aromaty nie są w stanie mnie wyprowadzić z równowagi. A czosnkowej odżywce to się udało!-wyśmienicie :)
Mało tego-ten zapach pozostaje z nami "na zawsze" zaklęty w lakierowej powłoce. Nie pomogą żadne czary i poradnik babuni z hasłem "jak wywabić niepożądany zapach czosnku?". Próbowałam wszystkiego!
Zapach chodzi za nami wszędzie, nawet Teżet po powrocie do domu zapytał czy coś tutaj czasem nie umarło? Tak-umarła ochota na kolejne czosnkowe eksperymenty:)
Werdykt (bardzo subiektywny i powierzchowny): Kit!

Co ciekawe -nie wyobrażałam sobie po tym eksperymencie nawet nałożenia zwykłego lakieru do paznokci, gdyż zapach również przypominał mi o tej mieszaninie zapachu odżywki z czosnkiem.
I tak oto pobiegłam po "Regenerum do paznokci":)


Skład INCI jest bardzo sympatyczny-oparty na wartościowych olejach i witaminach. Czego chcieć więcej?... a tak-zapach-delikatny, troszkę jak cytrusy...miła odmiana:)
Obietnice producenta:
-wzmacnia
-uelastycznia
-zapobiega rozdwajaniu
-rozjaśnia przebarwienia
-zmiękcza skórki

Efekt?
Odżywkę stosowałam przez 2,5 tygodnia bardzo sumiennie (min 2 razy dziennie). Aplikacja jest bardzo wygodna- olejowanie syntetycznym pędzelkiem uzależnia:) Podczas tych 2,5 tygodnia opiłowałam dwukrotnie paznokcie-zatem nie widać na poniższych zdjęciach efektu wzrostu.
Ten przypadkowy eksperyment zakończył się zdecydowanym powodzeniem!
Płytka paznokcia jest jaśniejsza, wzmocniona i wygładzona. Skórki u podstawy paznokcia zmiękły i ładnie dały się odsunąć. Skórki boczne- właściwie bez zmian-muszę poszukać innego środka by nad nimi zapanować. Być może krem do rąk, o którym zwyczajnie nie pamiętam byłby rozwiązaniem :)
Muszę też dodać, że moje paznokcie mają tendencję do pękania w poprzek w środkowej części płytki. Dalsze losy takiego paznokcia sa opłakane. Zazwyczaj zaczyna się rozdwajać w tym miejscu we wszystkie możliwe strony. Nie pomagają tutaj żadne odżywki drogeryjne. Regenerum za to świetnie zabezpieczyło moje dwa połamańce- w miejscu rozdwojenia olej wnikał głębiej i o dziwo- nie wyglądały już jak ostatnie nieszczęście.
Werdykt: Hit!

przed kuracją
po kuracji (2,5tyg)

Z pewnością powrócę do stosowania Regenerum (pozostało go jeszcze trochę w opakowaniu) za jakiś czas lub stworzę swoją własną kompozycję na bazie wybranych olejków i witaminek. 
ps. Legendy mówią, że odżywka z czosnkiem traci na mocy aromatu po ok 2 tygodniach. Sprawdziłam-to nie prawda :) Może mój czosnek był wyjątkowym "badass'em"? :)





piątek, 4 października 2013

Się dzieje! "Adoptuj pszczołę"- 2 dni do końca akcji!

tytułem wstępu:
We wspomnieniach wczesnego dzieciństwa zapisało się w mej pamięci pewne wydarzenie:) 
Moi Rodzice zakupili tzw. cegiełkę na budowę nowego oddziału szpitala w naszym mieście. Byłam strasznie podekscytowana...a później równie strasznie zawiedziona-bo nikt owej cegiełki do rąk nam nie dał:)
Nie pamiętam już czy mój dziecięcy umysł przyjął argument "wirtualnej" cegiełki ale z pewnością zrobiło to na mnie mimo wszystko pozytywne wrażenie i chęć udziału w różnego typu akcjach społecznych pozostała we mnie do dziś:)
Co prawda z pewnością każdy z nas słyszał o skorumpowanych aktywistach, fałszywych fundacjach, wolontariuszach złodziejach albo "charytatywnych akcjach biznesowych"-choćby przykład z naszych własnych podwórek-gdzie pojemniki na używaną odzież okazały się być punktami zbioru prywatnych firm prowadzących lumpexy. Czy warto zatem zaufać? Myślę, że warto sprawdzić delikwenta, którego chcemy wspomóc.

Czy Greenpeace jest zatem organizacją godną zaufania? Jeśli interesujecie się tą tematyką-wiecie, że zdania sa podzielone... ja nie będę tutaj przeprowadzać takiej analizy-akcja, której jest organizatorem Greenpeace właśnie jest tak sympatyczna-że postanowiłam włożyć moją małą cegiełkę w budowę hoteli dla pszczół.



Jak ja to widzę w telegraficznym skrócie:
1) chcemy wpłynąć na miejski ekosystem-dlatego warto przywrócić pszczoły na salony
2) budujemy zatem miejskie hotele dla zapylaczy, które mogą się w nich schronić i korzystać z życia:)
3) cel akcji: budowa 100 hoteli
4) by wykupić jeden hotel potrzeba nam 400 adopcji
5) adopcja jednej pszczoły kosztuje 2zł

adoptujemy pszczoły tutaj > click!

Informacje dotyczące akcji są przystępnie podane, sposób płatności również dogodny, szybki.
Dla fanów komiksów-prawdziwa gratka- w miarę postępu przepływu środków płatniczych-odsłania się nam cud miód grafika Tadeusza Baranowskiego. Pamiętacie komiks "Skąd się bierze woda sodowa i nie tylko"?
Pewnie co starsi-pamiętają:)

Żałuję jedynie tego-że rozsiewam wieści o akcji tak późno -do jej końca pozostały tylko 2 dni-ale rokowania sa optymistyczne-w tym momencie (piątek 04/10/2013 godz: 20:07) wpłynęły już datki na budowę 92 ze 100 hoteli.
Do mojego opóźnienia przyczynił się brak informacji zwrotnej od organizatora dot. wykorzystania materiałów do notki blogowej a ichszy regulamin nie zachęca do popełnienia samowoli w tym temacie:)

Spotkałam się również z głosami, że ludzie zajmuja się pszczołami-zamiast zebrać datki na ludzkie sprawy.
Odsyłam autorów tego typu wypowiedzi do szeregu artykułów dotyczących problemu zagrożenia wyginięcia pszczół!!! Sprawa błaha nie jest! to również niestety "się dzieje!" Czy trzeba na głos powiedzieć jak takowe zagrożenie może wpłynąć na cały ekosystem i na ludzkie sprawy właśnie? Chyba nie...


ps-Jeśli spotkacie na swojej drodze w parku lub miejskim skwerze hotel dla zapylaczy wybudowany z naszych cegiełek-zostawcie w komentarzu znak koniecznie:)!

Inwestycja rusza w przyszłym roku...







środa, 2 października 2013

Testuję z blogosferą! „Glossybox” - Hit czy Kit?



Czy podczas buszowania w blogosferze coś zaciekawiło Was do tego stopnia, że stało się to Waszym
„must have” ?
Jestem przekonana, że każdy odpowiedziałby twierdząco na to pytanie. Nie jestem zatem wyjątkiem:) W ten oto sposób narodził się pomysł na nowy dział na moim blogu: „Testuję z blogosferą!”, gdzie będę opisywać zjawiska, produkty, zabiegi i działania znalezione w blogosferze -wobec których nie mogłam pozostać obojętna i musiałam poddać je próbie oraz subiektywnej ocenie:)





„Glossybox” >click! jest honorowym rozdziewiczacz'em tej kategorii gdyż jeszcze kilka miesięcy temu nie miałam zielonego pojęcia o jego istnieniu.

Czy znajdzie się ktoś jeszcze na tym świecie-kto nie wie co to takiego?

Jeśli tak-krótkie wyjaśnienie: opłacamy wybraną subskrypcję, wypełniamy ankietę-tzw. profil urodowy i co miesiąc wyczekujemy pana kuriera z pięknym różowym pudełkiem, które skrywa próbki luksusowych produktów oraz nowinek kosmetycznych. Cały bajer polega na tym, że nie wiemy co znajdzie się w danej paczuszce- zamawiamy na ślepo- a emocje towarzyszące rozpakowywaniu pudełka są nie mniejsze niż przy prezentach od św. Mikołaja pod choinką! A to wszystko za „jedyne” 49zł/mc- cena oczywiście zawiera już koszt przesyłki.

Pomysłodawca tej idei jest geniuszem! Zazdroszczę niewątpliwej smykałki do interesów:)

Powstaje jednak pytanie-czy warto? Być może poniższa tabela rozwieje te wątpliwości...


<klikamy by nie ślepić>


Zdecydowałam się na 3-miesięczną subskrypcję, gdyż takowa w moim zamyśle jest już wystarczająca by ocenić pudełkową zabawę. Warto za pomocą wujka google wyszukać aktualnych kodów promocyjnych-np. kod rabatowy na pierwsze pudełko.

Na blogach jak również oficjalnej stronie Glossybox znajdziecie ogrom szczegółowych recenzji produktów-zatem ja przedstawię tylko zbiorczą opinię w pigułce. Nie oceniam tzw. prezentów-które w moim mniemaniu są zbędnym gadżetem.

<klikamy by nie ślepić>



Lipiec:

  1. Artègo -Odżywka nawilżająca AQUA PLUS
    Produkt nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, ot zwyczajna odżywka do włosów jakich wiele.
  2. BEAUTY BIRD - Żel do stóp Fly High!
    Wydajny, chłodzący z wyczuwalna nutą kamfory, nie używam tego typu produktów-ocena neutralna.
  3. LIERAC -Initiatic energetyzująca emulsja do twarzy
    Lekka konsystencja, zapach przypominający farbę olejną-ale nie przeszkadza (subiektywna ocena:)), świetnie sprawdza się pod makijaż, nie wyświeca skóry. Jeśli chodzi o zapewnienia producenta co do właściwości-nie jestem w stanie stwierdzić na podstawie tak niewielkiej próbki.
  4. Nails Inc - Lakier do paznokci w kolorze Brook Street
    Sympatyczny produkt, bardzo fajny dobór koloru, cena produktu nie zachęca jednakże do przedłużenia tego romansu.
  5. TOŁPA -dermo face, hydrativ, nawilżający krem-żel odprężający pod oczy
    Nie jestem w stanie właściwie określić tego produktu, gdyż jest to raczej produkt 20+ max 25+! trzydziestki i posiadaczki suchej, wymagającej cery mogą sobie spokojnie odpuścić przygodę z tym produktem:)

Sierpień:

  1. Anatomicals -Spray Misty For Me
    Ot taki gadżet! Mgiełka w fajnej butelce-jednakże atomizer zrasza nas kroplami rodem z lasu równikowego, uwaga-na oczy! Ocena neutralna.
  2. AUSSIE - Miracle Moist Shampoo +
  3. AUSSIE -3 Minute Miracle Reconstructor
    „Kit!” No tutaj się Glossy nie popisało wybitnie! Po pierwsze: produkty mało luksusowe dostępne w każdym rossmannie itp. Po drugie: gdy owe produkty weszły na nasz rynek-po sprawdzeniu INCI- wiedziałam,że nie trafią do mojego koszyka. I masz babo placek-trafiły do pudełka! Podeszłam do tematu jako recenzent profesjonalnie-spróbowałam! Efekt: podrażniony skalp, swędzenie, łuszczenie skóry! Wrażliwcy uważajcie-tylko na swoją odpowiedzialność!
  4. AVON -Tusz do rzęs Mega Effects
    Markę Avon trudno zaliczyć do luksusowych. W tym wypadku jednak produkt jako nowinka kosmetyczna-jak ciepła bułeczka z piekarni znalazła zasłużone miejsce w pudełku. Ciekawy wynalazek, za którego sprawą rzęsy są wytuszowane równomiernie i wielowymiarowo. Trzeba uważać przy wyjmowaniu szczoteczki-by tusz nie stworzył rozbryzgów-zostawiając ślady na odzieży etc. Wolę jednak tradycyjne kształty:)
  5. YASUMI -Vitamin Cocktail Express Shaker Mask
    Ucieszyłam się z tego produktu. Sama wybrałabym truskawkową wersję- dla skóry wymagającej odżywienia i skłonnej do powstawania przebarwień. Jednorazowa maseczka do twarzy za bagatela 18,50 zł plus cena shakera -jak nic musi działać cuda!
    Zaskakujące było to, że oprócz fantastycznej i miłej w dotyku konsystencji produktu o ładnym zapachu maseczka zrobiła dla mojej cery: absolutne nic!:) Nie uświadczyłam nawet typowego pomaseczkowego uczucia miękkości. Ocena neutralna z dużym minusem. (widziałam inne recenzje produktu, kóre były bardziej przychylne niż moja)

Wrzesień:

  1. Artègo -Odżywka do codziennego stosowania DAILY
    Odsyłam do recenzji z Lipca pod nr 1) Minus dla Glossybox za powtarzalność i wprowadzenie zbliżonego produktu.
  2. BE A BOMBSHELL – Eyeliner
    Cieszę się, że mogłam wypróbować eyeliner we flamastrze. Regularna cena z pewnością nie przekonałaby mnie do testów tego typu produktu we własnym zakresie. Sympatyczny sposób na szybką kreskę, która nie odbija się na powiece. Należy stosować na zupełnie osuszoną i matową powiekę. Trzeba działać szybko-jak to bywa z flamastrami wszelkiego typu.
  3. YVES ROCHER -Orientalny peeling do ciała z glinką marokańską
    Nie mogę ocenić tego produktu wyżej niż neutralnie ze względu na to, że dla mnie peelingi drogeryjne mogą nie istnieć. Domowy peeling kawowy, naturalne mydło peelingujące lub rękawica kessa biją konkurencję na głowę! Produkt ma lekką konsystencję-jak dla mnie zbyt lekką. Ciekawy zapach...fig:)
  4. Organique -Balsam z Masłem Shea
    „Hit!” Ten produkt ucieszył mnie najbardziej z wszystkich trzech pudełek. To zdecydowanie moja bajka-kosmetyki naturalne! Fajny skład, konsystencja charakterystyczna dla kosmetyków z masłem shea. Nic dodać nic ująć.
  5. Figs & Rouge -Balsam do ust Cherry Blossom
    Wiem,że balsamy Figs&Rouge już pojawiały się w Glossy jednakże to moje pierwsze zetknięcie z tą marką-którą zawsze chciałam poznać bliżej. Co prawda marzyła mi się wersja w metalowym puzderku-ale jak się nie ma co się lubi-to się lubi co się ma:)
    Konsystencja wazeliny, fajny skład, nadaje lekkiego kolorytu, zostaje długo na ustach.



Zazwyczaj powstaje kilka wersji pudełek danego miesiąca różniące się niektórymi produktami. Przykładowo w lipcowej edycji opcjonalnie dla emulsji Lierac pojawił się ANEW Żel-krem Anew Aqua Youth, który oznaczyłabym w mojej tabeli na różowo a i recenzja z pewnością nie byłaby pochlebna. Ja muszę przyznać, że zawsze dostałam taką wersję pudełka jaką sama bym wybrała. Być może pomocne jednak okazało się wypełnienie profilu urodowego? Kto wie?




Reasumując: Hit? Czy też może jednak Kit?
Ze mną jak z dzieckiem-uwielbiam prezenty-zatem Hit Absolutny:):):)

Jednakże aż się prosi o to by organizator polskiej wersji Glossybox dobierał kosmetyki bardziej rozważnie pamiętając o idei: testowania kosmetyków-które są luksusowe jak również nowości na rynku! Ba-najlepiej przedpremierowo! Wtedy taka idea ma sens!

Czy przedłużę subskrypcję?

Raczej okazjonalnie, sporadycznie... jednak wolę przeznaczyć moje fundusze na mniej przypadkowe perełki kosmetyczne! Chociaż nowa-październikowa edycja pudełka „Glossybox by Kasia Tusk” kusi bardzo,
oj kusi...

A czy Wy się skusicie?





ps. Jeśli ktoś wpadnie na pomysł przedsięwzięcia zwanego dajmy na to „Naturabox” z kosmetykami eco, organicznymi, z naturalnymi składami-zgłaszam się do współpracy:):):)

Pomyślcie tylko-przychodzi do nas pudełeczko z tektury z recyklingu a w środku próbki kosmetyków:

-Rozgrzewający balsam do stóp Pat&Rub

-Balsam do włosów objętość i nawilżanie Natura Siberica

-Rękawica Kessa Organique

-Savon noir- czarne mydło oliwne Organique

-Balsam do ust z miodem i białą czekoladą Lush




poniedziałek, 23 września 2013

Jesienne "diy" !


„Jesień – jedna z czterech podstawowych pór roku w przyrodzie, w strefie klimatu umiarkowanego. Charakteryzuje się umiarkowanymi temperaturami powietrza z malejącą średnią dobową, oraz
(w przypadku Polski) stosunkowo dużym w skali roku opadem atmosferycznym. W świecie roślin i zwierząt jest to okres gromadzenia zapasów przed zimą.”
Z wczorajszym dniem oficjalnie przywitaliśmy astronomiczną jesień. Nie jest to jeszcze taka jesień, którą zachwycają się wieszcze...czyli złota, polska...
Zdecydowanie jednak czujemy w kościach zmianę aury, powietrze pachnie inaczej, wtrąca się w codzienne życie nuta melancholii, powraca apetyt na słodkie, aromatyczne, pachnące orzechami, grzybami...mmm...
(oj tak- obyśmy tylko nie gromadzili zapasów w postaci nowych oponek;))

Dzisiejszym wpisem zapoczątkuję nowe życie działu „diy” czyli „zrób to sam”!
Warto wybrać się do lasu, parku i na pola w poszukiwaniu pierwszych skarbów jesieni... a w kuchni-przywitamy nową porę roku-zapomnianymi przez wiosnę i lato- smakami...




Smakowite żołędzie!

Jakiś czas temu trafiłam na bardzo intrygujący przepis kulinarny. Uwielbiam serniki zatem perspektywa wypróbowania tej receptury była tylko kwestią czasu. A najlepszą porą na sernik o smaku dyniowym na spodzie z ciastek imbirowych jest właśnie jesień. Celebrujmy więc moi drodzy nadejście nowej pory roku wraz z tym pysznym ciachem:)

Przepis znajdziecie: tutaj-polecam zdecydowanie!!!





Moją propozycją zwieńczenia dzieła jest wykonanie samodzielnej jesiennej dekoracji.

Nie potrzebujemy profesjonalnych akcesoriów cukierniczych jak również specjalnych mas plastycznych i barwników! Wszystko możemy wykonać za pomocą podstawowych składników spożywczych. Wielokrotnie już korzystałam z przepisu na lukier plastyczny-który świetnie sprawdza się w tego typu dekoracjach. Zatem odsyłam Was do bloga z recepturą: tutaj!






  1. Przygotowując sernik dyniowy-przyrządzamy troszkę więcej puree dyniowego (kilka łyżek) i mieszamy z cukrem brązowym w proporcjach 1:1. Możemy wykorzystać oczywiście gotowe puree lub konfiturę (lekko podgrzaną-by upłynnić konsystencję) w dowolnym smaku- która będzie nam pasować kolorystycznie do dekoracji:)
    Za pomocą łyżki wykonujemy kleksy na powierzchni ciasta a następnie za pomocą patyczka szaszłykowego lub wykałaczki wytyczamy kształt liści dębowych (zanurzamy patyczek w masie serowej i przeciągamy na kleksa dyniowego-powtarzamy tę czynność z każdej strony dekoracji). Pieczemy sernik:)
  2. Wykonujemy lukier plastyczny z 1/3 objętości podanych w przepisie składników.
  3. Dzielimy gotową masę na dwie części. Jako barwniki spożywcze posłużą nam przyprawy-w masie beżowej: przyprawa piernikowa lub kakao, w masie żółtej: słodka papryka i kurkuma.
    Dodajemy ok. płaską łyżeczkę mieszanki przypraw na każdą część. Ugniatamy jak plastelinę by wymieszać kolory. Opcjonalnie-dodajemy więcej przypraw dla koloru.
  4. Owoce żołędzia lepimy z dwóch kulek: żółtej i beżowej w proporcjach 1:0,5. Kulkę beżową rozpłaszczamy za pomocą palca-by stworzyć czapeczkę. Trzeba pamiętać-by masę każdorazowo ugnieść przed lepieniem elementu dekoracji-tak by była elastyczna i lepka.
  5. Gdy ukształtujemy figurki żołędzia-za pomocą wykałaczki-dziurkujemy czapeczkę. Możemy również dodać ogonek-np. Z czekolady, posypki cukierniczej lub ulepić z masy.
  6. Gotowe!:)



Wieniec jesienny!

Co prawda nie możemy jeszcze buszować ubrani w kalosze w kolorowym złocisto-czerwonym kobiercu w parku czy w lesie ale z owoców wczesnej jesieni również możemy wykonać fantastyczną dekorację-w postaci okrągłej plecionej wiązanki.

Doskonale do tego nadadzą się dębowe gałązki z listkami i żołędziami, gałązki z owocami dzikiej róży, jarzębiny, wszelkiego rodzaju kłosy zbóż i wyschnięte trawy. Dodatkowo możemy również urozmaicić dekorację barwnymi wstążkami, piórami lub nawet małymi papryczkami chili lub miniaturową dynią.

Musimy również zadbać o odpowiednią podstawę dla naszych skarbów czyli wykonać obręcz, do której przymocujemy elementy dekoracji. Przydadzą nam się tutaj pnącza winorośli, gałązki wierzby lub pędy derenia. Możemy również zakupić gotowe wieńce wykonane z wikliny lub obręcze styropianowe itp.




Do dzieła:

  1. Wykonujemy podstawę wieńca. Ja użyłam pnączy winobluszczu, które wiązka po wiązce łączyłam w jedną całość wplątując gałązki między siebie. Na tym etapie nie potrzebujemy nic więcej. Winogronowe gałązki stanowią solidną konstrukcję-nawet bez użycia drucików czy sznurków.
  2. W dalszym etapie przydadzą nam się narzędzia: obcęgi, sznurek pakowy, drut np. florystyczny (jednakże używamy ich wtedy-gdy są nam całkowicie niezbędne).
  3. Tworzymy kompozycję stopniowo dodając elementy. Warto robić to w oparciu o 2-3 punkty kompozycyjne-i równolegle dodawać poszczególne dekoracje. Gałązki i trawy możemy wplatać pomiędzy gałązki winogron.
  4. Stopniowo zapełniamy wszystkie wolne miejsca w obręczy wieńca. Drobne lub kłopotliwe elementy dekoracji mocujemy za pomocą drutów tak by było to jak najmniej widoczne. Możemy również użyć kleju-najlepiej szybko schnącego np. z pistoletu.
  5. Gotową kompozycję wzmacniamy oplatając wokół kawałek sznurka, żyłki lub drutu florystycznego. By uniknąć obsypywania się traw i kłosów możemy spryskać je specjalnym utrwalaczem w sprayu lub nawet lakierem do włosów:)
  6. Gotowe!:)




Zabawa jest naprawdę świetna!!! A efekty cieszą oko:)
Nazbieraliście już swoich jesiennych skarbów? A może kasztanowe ludziki już stoją u Was na półkach?

 

blogerkazprzypadku Template by Ipietoon Blogger Template | Gadget Review