sobota, 31 sierpnia 2013

Blog Day Today!!!

31 sierpień 2013 !
czyli pierwszy ogólnoświatowy Dzień Blogów dla przypadkowej blogerki:)

trochę statystyk:)...

-data pierwszego wpisu: 12 lipiec 2013
-łączna liczba wyświetleń: 311
-liczba obserwatorów: 1 (Joasiu-pozdrawiam jeśli jeszcze do mnie zaglądasz:))

statystycznie-klapa!
ale całe szczęście nie o statystyki tutaj chodzi, prawda drodzy blogerzy?


powoli zadomawiam się w przestrzeni blogosfery,
to czego mogę sobie życzyć... to z pewnością wytrwałości w moich postanowieniach i lepszej organizacji pracy, 
pracy blogera oczywiście:)

A wszystkim blogerom-życzę przede wszystkim mocy inspiracji...by potem oddać tę moc dalej 
swoim czytelnikom:)

Zostając w temacie inspiracji...
czy znacie może książkę pt. "ABC3D" autorstwa Marion Bataille?

jeśli nie -możecie ją "przeczytać" tutaj:


książkę pochłania się w 1min21sec:)
uwielbiam takie inspirujące gadżety, książka zatem znalazła swoje miejsce w mojej skromnej biblioteczce!



jeśli macie podobne skarby, które motywują Was pozytywnie do działania-zostawcie koniecznie znak w komentarzu! tymczasem...
do następnego... kolejne posty są na etapie:









poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Gotowanie na parze > chińskie ciasto i mango lassi

Dzisiaj postanowiłam napisać coś niecoś o jednej z najważniejszych (subiektywnie) technik kulinarnych-czyli o gotowaniu na parze! Jak wiadomo potrawy z pary to samo zdrowie! Produkty zachowują więcej składników odżywczych, witamin i minerałów w stosunku do pozostałych technik obróbki termicznej. Parowane potrawy nie tracą swojego naturalnego smaku, są lekkostrawne i zachowują naturalną wilgoć. Dla osób, które pragną ograniczyć ilość spożywanego tłuszczu, na diecie redukcyjnej lub specjalistycznej (m.in. cukrzycowa, wątrobowa etc) jest to doskonała i smaczna alternatywa!

No więc właśnie: smaczna alternatywa! W krajach azjatyckich parowary spotkamy na każdym kroku a dania ugotowane na parze są podstawą codziennej diety. Nam-rdzennym Słowianom :) parowar nadal kojarzy się z kuchennym gadżetem, który nudzi się po jakimś czasie i zajmuje miejsce w szafce.
Myślę, że głównym winowajcą takiego obrotu sprawy jest z pewnością brak wiedzy w jaki sposób efektywnie wykorzystać parową technikę jak również brak żyłki eksperymentatorskiej, która pcha nas ku nowym doświadczeniom :) 
Przecieram zatem szlaki-i chcę dzisiaj przedstawić trochę odmienne zastosowanie parowaru!

O parowarze słów kilka... jako miłośnik tejże techniki kulinarnej przetestowałam już chyba wszystko: sitka metalowe, plastikowe, elektryczne parowary.
Zdecydowanym faworytem i zwycięzcą jest tradycyjne chińskie sitko bambusowe do gotowania na parze (najlepiej piętrowe-by można było jednocześnie uparować całe danie na różnych poziomach).




Mój parownik w przeciwieństwie do wyżej wymienionych urządzeń jest wykonany z naturalnego surowca połączonego jedynie wiązkami włókien bambusa- podczas gotowania oddaje aromat drewna bambusowego-co również nadaje naszym potrawom innego posmaku.
W Chinach restauracje wyposażone są w specjalne stacje parowe-na których układane są sitka.
W warunkach domowych potrzebujemy jedynie dopasowany garnek wypełniony wodą-tak by osadzić sitko na górnej krawędzi naczynia-stabilnie i szczelnie.
Opcjonalnie do wody możemy dodać przeróżne przyprawy, które nadadzą potrawom aromatu: herbata, anyż, wino, liść laurowy, woda różana... warto eksperymentować!
I warto również dbać o swój parownik! Oszczędzamy mu zatem żrących detergentów, nie dopuszczamy by potrawy, które puszczają soki i przywierają do naczynia-miały bezpośredni kontakt z drewnem.
Ważną wskazówką okazać się może,że do wyścielania sitka oprócz specjalnych papierów do gotowania i papierowych krążków ażurowych można wykorzystać liście sałaty lub kapusty, papier i folię do pieczenia oraz naczynia: miski, talerze, które wstawiamy wraz z potrawą na sitko parowaru. Taką technikę wykorzystują również Azjaci. Dzięki temu możemy uparować mięso w marynacie-równie szybko i skutecznie.

Koniec z teorią -Czas na przepis :)
Buszując po internecie-z pomocą tłumacza google natrafiłam na przeróżne wersje tego ciasta-tradycyjne ciasto chińskie gotowane na parze zwane również chińskim chlebkiem lub Ji Dan Gao lub jeszcze Marakao możemy uparować w przeróżnych konfiguracjach. Jest to typowe ciasto deserowe lub śniadaniowe. Idealne jako dodatek do kawy i herbaty. Świetne w zestawieniu z śmietanowym kremem lub konfiturą. Poniższy przepis nie zawiera tłuszczu, jest bardzo podobny do naszego biszkopta. W innych wersjach może zawierać minimalne ilości oleju wszelkiego rodzaju, drożdże, mleko skondensowane, dynię, przeróżne aromaty, może być barwione herbatą "matcha". Spotkałam się również z zastosowaniem 7up zamiast proszku do pieczenia:)

Chińskie ciasto na parze:  
蒸糕

Składniki:
(przepis na tortownicę średnicy 22cm i parownika średnicy 25cm)
-250g cukru
-215g mąki tortowej
-6 jaj
-pół łyżeczki proszku do pieczenia
-pół łyżeczki kurkumy
-40ml wody różanej
-8ml aromatu waniliowego (ja dodałam aromat domowej roboty na bazie alkoholu)
-opcjonalnie: cukier brązowy / cukier puder

Wykonanie:
1) Oddzielamy białka od żółtek.
2) Żółtka wraz z cukrem i wodą różaną miksujemy na średnich obrotach miksera na gładką masę (musi zwiększyć objętość)
3) Łączymy mąkę z proszkiem do pieczenia i przesiewamy do masy jajecznej. Następnie mieszamy.
4) Dodajemy ekstrakt waniliowy. Mieszamy ponownie.
5) Białka ubijamy na sztywno-tak by piana została wilgotna (pod koniec ubijania dodajemy kurkumę). Dodajemy do masy jajecznej i delikatnie mieszamy.
6) Do wyłożonej papierem do pieczenia (wraz ze ściankami) blaszki -wsypujemy cienką warstwę cukru brązowego równomiernie na dno -wlewamy masę, uderzamy o blat kuchenny kilkukrotnie-by pozbyć się pęcherzyków powietrza. 
7) Wkładamy blaszkę na sitko parownika nad gotującą się wodę. Przykrywamy parownik bawełnianą ściereczką-by para wodna nie skraplała się na wierzch ciasta. Następnie nakładamy przykrywkę. Parujemy ok 20-30 minut.

Właściwie to parujemy tak długo jak musimy-czyli po 20 minucie przeprowadzamy test suchego patyczka-ja znacznie dłużej ze względu na moją koszmarną płytę elektryczną, która nie trzyma stałej temperatury.
Pod koniec gotowania-spiętrzam poziomy parownika-tak by było jak najwięcej miejsca między ściereczką a ciastem-by wyrośnięte ciasto nie przywierało do pokrywki. Po uparowaniu czekamy aż ciasto wystygnie (najlepiej postawić je na ażurowej kratce). 
Możemy posypać je cukrem pudrem, możemy odwrócić je do góry dnem-wtedy cukier brązowy będzie stanowił dekoracyjny top ciasta. 


Pozostając w tematyce kuchni azjatyckiej...
Idealnym dodatkiem do tego ciasta okazał się orientalny koktail zwany "mango lassi".
Lassi-jest tradycyjnym indyjskim napojem na bazie jogurtu z dodatkiem przypraw. Jednakże to właśnie ta współczesna wersja tego napoju podbiła serca smakoszy na całym świecie.

Mango lassi:

Składniki:
-2 dojrzałe (czerwone) owoce mango
-400ml jogurtu typu greckiego
-200ml mleka
-1/2 łyżki wody różanej
-kardamon do dekoracji

Wykonanie:
Obieramy mango ze skórki i oddzielamy od pestki (tak by włókna pestek nie znalazły się w naszym napoju). Miksujemy wszystkie składniki za pomocą blendera. Opcjonalnie-dosładzamy cukrem pudrem, miodem lub syropem. Przelewamy do zamkniętego naczynia i schładzamy w lodówce. Po wyjęciu z lodówki wstrząsamy i przelewamy do szklanek-dekorujemy szczyptą kardamonu. 



Skwituję powyższe tylko jednym....Mmmmmmmm.........
(taka kulinarna forma narcyzmu;))












niedziela, 11 sierpnia 2013

Handmade kosmetyczny-czyli laboratoryjna pasja tworzenia!

Kontynuując ostatnią myśl kosmetyczną nie wspomniałam o najważniejszym- pomijając wszelkie aspekty racjonalne przemawiające na korzyść kosmetyków naturalnych oraz kosmetyków własnej produkcji, jak np:
-aspekt finansowy (kosmetyk o podobnych właściwościach kosztowałby drożej w drogerii)
-aspekt dobrodziejstwa (czyli korzystamy z dobrodziejstwa natury:))
-aspekt świadomości wyboru (dobieramy do naszych kosmetyków tylko takie półprodukty, które chcemy by znalazły się w naszych wyrobach)
...należy dodać jeszcze
FANTASTYCZNĄ ZABAWĘ & SATYSFAKCJĘ:)



Po pierwszych próbach (puder & kosmetyki na bazie wody różanej) przyszedł czas na bardziej skomplikowane receptury i działania kosmetyczne!
Niezbędne akcesoria młodego chemika zakupiłam w sklepie internetowym (ach, jak zawsze pociągały mnie zlewki i probówki-coś musiało być na rzeczy już od dawna!). 
Na polu walki stanęłam wraz z samorobionymi balsamami do ust, kulami do kąpieli, peelingiem enzymatycznym, kremem do twarzy oraz masełkiem  do ciała. Nie obyło się oczywiście bez sytuacji stresowych, gdy np. podczas końcowej fazy kręcenia pierwszego kremu mój mieszacz na znak protestu postanowił odrzucić mieszadełko.
Spociłam się podczas produkcji tego kremu bardziej niż na treningu cardio:)

Kolejną świetną sprawą jest to, że można tę zabawę kontynuować poprzez opracowanie odpowiedniej oprawy, etykiety, opakowania...a następnie obdarować nimi rodzinę i przyjaciół:):):)

Oto moje ukochane cacuszka:




Apetyt rośnie w miarę jedzenia-przepadam sukcesywnie w nowym kosmetycznym hobby! Narodziło się również nowe kosmetyczne wyzwanie na mojej liście, jest to jednakże wyższy poziom wtajemniczenia-zatem zostawiam tę umiejętność na dalszy etap rozwoju...
Napiszę o tym z pewnością!:):):)

sobota, 10 sierpnia 2013

Kosmetyki naturalne cd. woda różana-z czym to się je:)

W kolejnym poście w cyklu Wyzwań z przypadkową manufakturą kosmetyczną:) nie mogło zabraknąć mojej ukochanej wody różanej!

Woda różana jest opisywana jako uboczny produkt, który powstaje przy wytwarzaniu olejku różanego. Dla bardziej dociekliwych: woda różana jest hydrolatem czyli produktem otrzymywanym w procesie destylacji z parą wodną całych roślin lub ich części (tutaj: płatki różane). Podczas tej destylacji otrzymujemy zatem dwa produkty: olejek eteryczny i hydrolat!

W blogosferze znajdziemy wiele wpisów tego typu, pean'y opiewające wodę różaną przeróżnych marek, składy, zdjęcia buteleczek... pominę zatem tę część i zacznę od razu od sedna sprawy-czyli z czym sie to je!

A "je się" bardzo smacznie-potrafię w amoku wodoróżanym dodawać ją do wszystkiego:)
Do kawy, do herbaty, do koktajli, do wody-w gotowaniu na parze, do deserów, do nasączania biszkoptów (w tortach), do jogurtu etc.
Jeśli od czasu do czasu zdarzy mi się wypić pepsi-woda różana również się w niej znajdzie! Smakuje zupełnie inaczej! (podczas pisania wstępu o pepsi zaczęłam się zastanawiać-jak to będzie smakować z piwem lub winem-trzeba przetestować!:))

W kosmetyce stosujemy ją wszędzie tam gdzie można zastosować hydrolaty: w produkcji kosmetyków na bazie wody lub hydrolatów, jako dodatek do maseczek, jako tonik. Świetnie również sprawdza się jako kojący kompres na oczy-w postaci nasączonych płatków kosmetycznych.
I w tym miejscu zaczęła się moja kosmetyczna przygoda z wodą różaną.
Jako początkujący wytwórca kosmetyków naturalnych skupiam się na prostych, podstawowych recepturach. Bazując na doświadczeniach bardziej doświadczonych blogerek kosmetycznych oraz innych źródeł wiedzy opracowałam moje sprawdzone receptury na 2-fazowy płyn do demakijażu oraz tonik na bazie hydrolatu różanego.

Produkty na bazie wody-nie zawierające konserwantów mają krótki termin przydatności-zatem przygotowujemy niewielką ilość kosmetyków i przechowujemy w lodówce do ok 2 tygodni.

Poniżej przedstawiam takie ilości, które jestem w stanie zużyć przez okres do 2 tygodni:

Płyn do demakijażu:
-stosowany codziennie-do oczyszczania całej twarzy (metodą kilku płatków kosmetycznych), fazę olejową z fazą wodną mieszamy każdorazowo poprzez potrząsanie buteleczki-zmywamy makijaż płatkami kosmetycznymi do czysta (ja później przemywam jeszcze twarz mydłem naturalnym), używanie olejków podczas demakijażu twarzy-jest wskazane gdy stosujemy wodoodporne kosmetyki kolorowe (cienie, tusze, kredki do oczu etc) lub używamy podkładów, pudrów i kremów bb z dodatkiem silikonów-zwykłe płyny do demakijażu nie radzą sobie ze zmywaniem takich produktów, 2-fazowy płyn jest alternatywą dla metody oczyszczania "ocm" czyli oil cleansing method
Receptura:
-woda różana 20ml
-olej jojoba 10ml
mieszamy odmierzone składniki w zlewce, przelewamy do oczyszczonego (zdezynfekowanego) pojeminka

Tonik:
-stosowany raz dziennie oraz uzupełniająco jako mgiełka do twarzy w ciągu dnia, szczególnie przydatny gdy oczyszczamy twarz za pomocą mydeł (czyli zasad), przywraca naturalne-kwasowe ph naszej skóry, z tego względu własnie nie używam wody różanej do tonizowania jako samodzielnego produktu,
Receptura:
-woda różana 45ml
-wyciąg z aloesu 10-krotnie zatężony 5ml
mieszamy odmierzone składniki w zlewce,  przelewamy do oczyszczonej (zdezynfekowanej) buteleczki z atomizerem 




Półprodukty zostały zakupione w sklepie: zsk
Wodę różaną najlepiej upolować w internetowych sklepach spożywczych lub kosmetycznych, ja polecam poszukać na allegro-ceny są tam konkurencyjne. Osobiście wybieram wodę różaną "Dabur". Ma piękny różany, naturalny zapach-który kojarzy mi się z zapachem geranium. A geranium uwielbiam:)

Wyzwania! kosmetyki naturalne & kosmetyki handmade-owe! puder transparentny!

 "Wyzwania!"!!!
dzisiejszym postem rozpoczynam swoją blogową przygodę z bardzo ważną dla mnie działalnością!
Jak już wspomniałam w projekcie "move on!" lubię odkrywać nowe, interesujące rzeczy, poszukiwać nowych doznań tudzież wyzwań w życiu -od tych maleńkich po te duże i podniosłe! wszystkie cieszą!!!
Jest to dział poświęcony również misji spełniania marzeń....moich marzeń!-tych zapisanych na magicznej liście "tego co mam zamiar jeszcze w życiu zrobić i spróbować"...
Mam nadzieję, że wiele z moich wyzwań pozostanie ze mną na długo i będę mogła się w nich rozwijać i pielęgnować swoje małe chwile szczęścia...

No1. Domowa produkcja kosmetyków:)
Zdecydowanie to właśnie ten post powinien znaleźć się na blogowej liście wyzwań pod nr 1-choć to hobby nawiedziło mnie zupełnie niedawno:) A zaczęło się tak niewinnie...ujrzeniem denka w moim drogeryjnym pudrze sypkim!
Poszukując godnego następcy natrafiłam na fantastyczne produkty pewnej zachwalanej w blogosferze marki kosmetyków mineralnych! jakie jednak było moje zaskoczenie gdy moim oczom ukazała się cena owych produktów! Nic tak nie działa na wyobraźnię (jak to mówią-"potrzeba matką wynalazków!") jak deficyt finansowy:)
Zastanowiło mnie jedno...w składzie upatrzonego pudru transparentnego był tylko jeden składnik-a mianowicie "mica". 
(przyp.red. *mica-minerał zaliczany do krzemianów)
Zaczęłam buszować po blogosferze-w której czeluściach zatracam się do dzisiaj... i w ten oto sposób od myśli do czynu-"ukręciłam" pierwszy kosmetyk handmade by: me! puder transparentny-wykańczający!

Skorzystałam z oferty jak również pomysłu na podstawową recepturę ze sklepu internetowego "kolorówka"!  Wraz ze sklepem "zróbsobiekrem" można dokonać transakcji łączonej w jedną przesyłkę! A cuda jakie można zakupić w owych sklepach -moje oczy wcześniej nie widziały! Polecam:)
Uwaga! od zakupu półproduktów można się uzależnić. Powiem szczerze-ja przepadłam-i gdyby nie ograniczenia finansowe i przerobowe (w sensie przerobowym również jeśli chodzi o użytkowanie) mogłabym kupować i kręcić na okrągło:)

Receptura mojego pudru:
88% sericite mica
8% krzemionka
4% pigmenty (w moim przypadku mix tlenku opalonego oraz mica oriental beige)
działania:
wsypujemy wszystkie skłądniki do woreczka strunowego, zamykamy szczelnie i rozcieramy palcami do uzyskania jednolitej mieszanki. uwaga! matowe pigmenty-potrzebują zazwyczaj bardziej zintesyfikowanego działania-najlepiej utrzeć wszystkie składniki w moździeżu lub zmielić w młynku do kawy.
ja musiałam poradzić sobie metodą rozrabniania łyżką:)
i gotowe!


Najlepiej przy wyborze miki i pigmentów kierować się wyobrażeniem efektu końcowego jaki chcemy uzyskać! ja chciałam by mój puder był wielowymiarowy-rozświetlający-zatem wykorzystałam podstawową sericite mica. By uzyskać bardziej matowy efekt należy zastąpić mikę sericite- miką sericite półmat/mat lub wymieszać dwa rodzaje. Również zwykłą krzemionkę można zastąpić krzemionką spherica-która ma ponoć fantastyczne właściwości współpracy ze światłem. Dobór pigmentów-to kwestia indywidualna! Mój puder ma bardzo delikatne zabarwienie w kolorze mojej cery-czyli beż wpadający w różową tonację.

Efekt końcowy uważam za bardzo udany! Przypadkową manufakturę kosmetyczną uważam za otwartą!:)


 

blogerkazprzypadku Template by Ipietoon Blogger Template | Gadget Review